(Wersja PL poniżej wersji EN)
Hey Gen Z – let’s have a real talk.
You’ve probably heard it all by now: “Find your passion.” “Don’t settle.” “You deserve a job that nourishes your soul and pays the bills.” And hey, in theory? That sounds amazing. Travel the world, work from a beach in Portugal, vibe with like-minded coworkers on Slack while sipping matcha from your hand-thrown ceramic mug.
But here’s the thing.
The dream? It’s not free.
The Work-Life Balance Ideal (and the Price Tag That Comes With It)
You value balance. You’re aware of mental health in ways no previous generation ever was. You want flexibility, autonomy, purpose. And that’s not just admirable — it’s essential. Burnout is real. Toxic workplaces suck. And yeah, spending your best years glued to a screen for someone else’s KPIs? No thanks.
But balance isn’t a right that’s handed to you fresh out of uni. It’s something you earn. And before you can balance life and work, you need a career that pays the rent.
So here’s the tough love part.
You have to work — really work — to get there.
Reality Check: The ICT Industry Is Not a Free Buffet
The tech world used to be flooded with opportunity. For a while, it felt like you just needed to show up with a GitHub profile and a few memes about Kubernetes to land a job.
Not anymore.
The market has cooled. Hard. Entry-level roles are getting automated, offshored, or eliminated. Job posts get hundreds of CVs. Everyone’s shouting, “I’m passionate about tech!” — and most of them actually are.
It’s brutal out there. Especially for juniors.
And yet, too many of you still expect your first job to be remote, purpose-driven, perfectly aligned with your personal values, and paying XXk USD a month. All with Fridays off and a dog-friendly office (that you’ll never visit).
We need to talk.
The Numbers Don’t Lie
In Europe alone, 60% of companies report they can’t find ICT talent — and still, junior applicants struggle to break in. Why? Because the baseline has changed. Degrees alone aren’t enough. Bootcamps aren’t magic tickets. Even solid portfolios get drowned in the noise.
The demand is for experience, and that’s a chicken-and-egg situation: you need a job to get experience, but need experience to get a job.
So how do you break the cycle?
Drop the Illusions. Pick Up the Tools.
Let’s get real practical.
• Stack your skills. Not just Python and JavaScript. Learn product thinking. Study user experience. Get some soft skills — yes, those dreaded communication and collaboration muscles.
• Contribute to open source. Volunteer for a nonprofit. Freelance for a friend’s side project. Build things. Prove that you can deliver, not just theorize.
• Stop fearing “boring” jobs. You don’t need to love your first job. You need to learn from it. Sometimes, your most mundane projects will teach you the tools you’ll need to do the cool ones later.
• Hustle like your older siblings did. Millennials worked unpaid internships, took night shifts, got ghosted by recruiters, and still showed up. You don’t need to relive all of that, but you do need to match the work ethic.
But Wait — Isn’t That… Kind of Sad?
Not really. It’s just real.
Look — not everyone will be a founder, a creator, or a digital nomad sipping espresso in Lisbon. And that’s okay. You don’t need to reject “the system” entirely to find freedom. Sometimes, the path to a balanced, meaningful life includes a 9-to-5 in a mid-sized firm with decent benefits and a team that respects you.
And if you do want to live the unconventional dream? Then brace yourself for more work, not less. Entrepreneurship is 80-hour weeks with no safety net. Freelancing is a client-hunting game of survival. The nomadic lifestyle comes with stress, instability, and moments of real isolation.
Corporate Isn’t the Enemy — It’s Just Not a Fantasy
You might hate on corpo culture — and hey, some of the criticism is valid. But here’s the kicker: if you stay on the sidelines too long, that same corporate world will move on without you. You’ll be replaced before you even get your first badge.
The system is flawed, but it still works — for those willing to learn it, work within it, and eventually change it from the inside.
Your Move
So here’s the ask:
Stop waiting for the perfect job to find you. Start building the skills, the attitude, and the resilience that make you unignorable.
Stop mistaking self-care for avoidance.
Start fighting for your place, even if the fight is messy, competitive, and slower than you hoped.
You’ve got fire. You’ve got ideals. Now pair them with discipline, and you’ll be unstoppable.
You can have your balance, your purpose, your freedom — but not by skipping the struggle.
The dream is real.
But first, you’ve got to wake up.
Drogie Zetki: Sen jest piękny, ale pora się obudzić
Hej Pokolenie Z — pogadajmy szczerze.
Pewnie słyszeliście to już milion razy: „Znajdź swoją pasję.” „Nie zadowalaj się byle czym.” „Zasługujesz na pracę, która daje ci sens i porządnie płaci.” „Podróżuj.”
Brzmi wspaniale, prawda? Zwiedzasz świat, pracujesz z plaży w Portugalii, rozmawiasz z kreatywnymi ludźmi na Slacku, popijając matchę z ręcznie robionego kubka.
Tylko że…
Ten sen nie jest za darmo.
Work-life balance i rachunek do zapłacenia za niego…
Cenicie równowagę. Macie większą świadomość zdrowia psychicznego niż którekolwiek pokolenie wcześniej. Chcecie elastyczności, niezależności, pracy z sensem. I bardzo dobrze — to są wartości, których długo brakowało na rynku pracy. Praca nie powinna was wypalać.
Ale ta równowaga to nie coś, co dostaje się od razu po odebraniu dyplomu.
To coś, co trzeba wypracować.
Zanim będziecie mogli „żyć w harmonii”, musicie najpierw znaleźć pracę, która w ogóle pozwoli wam zapłacić czynsz.
I tu zaczyna się ta mniej przyjemna część.
Trzeba zapierniczać — serio.
Zderzenie z rzeczywistością: rynek IT to nie szwedzki stół
Branża technologiczna przez chwilę wyglądała jak Ziemia Obiecana. Wystarczyło mieć konto na GitHubie, zrobić szkolonko z programowania, pokazać kilka projektów, rzucić jakimś memem o Kubernetes i już — praca była twoja.
Ale to już nie te czasy.
Rynek się schłodził. Mocno.
Ofert dla juniorów jest mniej. Wiele podstawowych zadań przejęła automatyzacja albo zostały wyoutsourcowane. Rekruterzy dostają setki CV na jedno stanowisko. Każdy pisze w liście motywacyjnym, że „pasjonuje się technologią” — i, co gorsza, większość naprawdę się pasjonuje.
Jest ciężko. Zwłaszcza na start.
A mimo to zbyt wielu z was wciąż oczekuje, że pierwsza praca będzie zdalna, pełna sensu, zgodna z wartościami, najlepjej za ileś koła dolarów. No i jeszcze z wolnymi piątkami i opcją przyjścia z psem (do biura, do którego nigdy nie zamierzacie pójść).
Więc Kochani…
Liczby nie kłamią
W samej Unii Europejskiej 60% firm przyznaje, że ma problem ze znalezieniem specjalistów ICT — a mimo to młodzi kandydaci odbijają się od rynku.
Dlaczego? Bo sam dyplom już nie wystarcza. Bootcamp to nie złoty bilet. Nawet dobre portfolio może zginąć w tłumie.
Pracodawcy oczekują doświadczenia, a to klasyczny paradoks: potrzebujesz pracy, by zdobyć doświadczenie, ale potrzebujesz doświadczenia, by dostać pracę.
Jak więc się przebić?
Porzućcie złudzenia. Weźcie do ręki konkretne narzędzia.
To teraz konkrety:
• Rozwijajcie umiejętności. Nie tylko Python i JavaScript. Uczcie się myślenia produktowego. Zrozumcie UX. Pracujcie nad miękkimi kompetencjami — tak, tymi od „komunikacji i współpracy”.
• Budujcie doświadczenie. Projekty open source. Pomoc fundacjom. Freelance dla znajomych. Cokolwiek, co pokaże, że potraficie dostarczyć efekt — nie tylko gadać o agile’u.
• Nie bójcie się nudnych prac. Pierwsza praca nie musi być „waszą misją”. Ma być szkołą. Nawet najnudniejsze projekty mogą was nauczyć czegoś, co później będzie wam dawać przewagę.
• Pracujcie tak, jak wasi starsi bracia i siostry. Milenialsi wypluwali sobie bebechy na stażach bez wynagrodzenia, pracowali na nockach, byli ghostowani przez HR, ale i tak się nie poddawali. Nie musicie tego wszystkiego powtarzać, ale musicie dać z siebie tyle samo zaangażowania.
„Ale to przecież smutne…”
Nie. To tylko nie TikTok i Instagram… To po prostu rzeczywistość.
Nie każdy zostanie founderem. Nie każdy będzie nomadem na Bali. I to jest w porządku. Nie musicie rzucać „systemu”, żeby mieć wolność. Czasem droga do równowagi i sensu to po prostu 9–17 w stabilnej firmie z normalnym zespołem i godnymi warunkami.
A jeśli naprawdę chcecie żyć inaczej — założyć własną firmę, być wolnym strzelcem, podróżnikiem, twórcą — to spodziewajcie się więcej pracy, nie mniej.
Przedsiębiorczość to 80 godzin tygodniowo bez gwarancji, że coś z tego wyjdzie. Freelancing to polowanie na klientów i stres, czy zapłacą. A podróże to często samotność i niestabilność.
Korpo to nie wróg — ale też nie bajka
Możecie narzekać na „korpo”, że duszne, że bezduszne, że boomerskie. Czasem macie rację. Ale jeśli zbyt długo będziecie tylko obserwatorami, ten świat po prostu pójdzie dalej — bez was.
System ma swoje wady. Ale działa. I można go zmieniać od środka — ale najpierw trzeba się do niego dostać.
Wasz ruch
Więc o to chodzi:
Przestańcie czekać, aż idealna praca znajdzie was. Zacznijcie budować siebie tak, byście byli nie do zignorowania i przede wszystkim wytknijcie nosy z telefonów, internetu i szukajcie relacji…
Nie mylcie troski o siebie z unikaniem wyzwań.
Zacznijcie walczyć o swoje miejsce — nawet jeśli ta walka będzie długa, trudna i nie tak glamour, jak byście chcieli.
Macie pasję. Macie wartości. Teraz dołóżcie do tego dyscyplinę, a staniecie się nie do zatrzymania.
Równowaga? Tak. Sens? Jasne. Wolność? Pewnie.
Ale nie bez wysiłku.
Sen jest realny.
Ale najpierw… trzeba się obudzić.
A żeby zebrać, trzeba najpierw zasiać…






Leave a comment